poniedziałek, 9 lipca 2012

Marchewkowy Kiev.

Oto po przeprawie PKP i 1,5h locie siedzimy na lotnisku w Kijowie.
Podróż pociągiem była nawet znośna, na trasie Wro - Posen trafiła nam się młodzież w przedziale, w tym bardzo gadatliwy i otwarty kolega - żołnierz. Historia jego życia jest fascynująca, był na dwóch misjach (Kosowo), zjeździł kawał świata, a teraz wracał z Wenezueli od swojej narzeczonej. Obydwoje są "pozytywnie zakręceni" i "dzień bez żartu jest dniem straconym". Poznali się w styczniu, w Portugalii, gdzie żołnierz bawił na wakacjach, potem rozwijali swoją znajomość przez Skajpa, a za 3 miesiące biorą ślub. "Mamy po 27 lat, nie ma na co czekać". Wenezuela - kraj taniego paliwa i biznesów, które łatwo można rozkręcić i zarobić kokosy. A nawet gdyby się nie udało, to kolega żołnierz
ma trochę odłożone (pół roku misji to 100 tysiaków w kieszeni).
Na początku konwersowanie z nim
bawiło, ale potem wskoczył na jeden temat (narzeczona) i nie mógł skończyć - jakby sam chciał siebie przekonać, że taka miłość na całe życie jest możliwa. Nie oszczędził nam nawet szczegółów z ich alkowy!
Parę myśli żołnierza (wysnutych zapewne na podstawie przeróżnych książek psychologiczno - motywacyjnych):

- życie jest piękne,
- trzeba się uśmiechać,
- każdy się boi, wiadomo, ale nie można pozwolić, by strach nas paraliżował, trzeba działać wbrew niemu,
- nie należy niczego w życiu żałować,
- pieniądze to nie wszystko,
- Wenezuelka jest dla niego jak otwarta książka i to jest właśnie miłość,
- należy zaakceptować kogoś ze wszystkim, z wadami i zaletami.

Każda wypowiedź kończyła się jedną z tych myśli. Kolega mógł nawijać non-stop. Drugi chłopak z przedziału na początku niby nie słuchał, niby miał słuchawki w uszach, ale patrzył na wszystkich porozumiewawczo ("bosheeee, co za kolo") i uśmiechał się z politowaniem. Niestety, chyba odezwała się w nim wola rywalizacji (kto tu jest fajniejszy) bo postanowił włączyć się do konwersacji i przez jakieś 20 min słuchaliśmy o tym, jakie sporty trenował od małego, o jego uwielbieniu do matematyki i niechęci do Kościoła Katolickiego (ksiądz na religii pokazał im filmy porno oraz raczył zbereźnymi żartami, co skutecznie zniechęciło kolegę - sportowca - matematyka).
Ciekawostką, jaką od niego usłyszalam, jest to że geolodzy też idą na emeryturę po 15 latach pracy! Jest to zawód o zwiększonym ryzyku. No
proszę.

W Poznaniu wszyscy się rozstaliśmy. Wawą Centralną nie miałyśmy okazji się nacieszyć, gdyż po 15 minutach przyjechał SKM na lotnisko, senny, pustawy i z przyjemnym chłodkiem w środku.

W lotniskowych kolejkach stało wieeele młodych osób wybierających się do Indii, jedna grupka szczególnie wpadła mi w oko, gdyż rozmawiali o Woodstocku i zarąbanych po dach pociągach. Nie jesteśmy same!

Aerosvit się nie rozwalił, choć Małgo przez okienko widziała swobodnie falującą część skrzydła (może tak ma
być, who knows?).
Nowość: kanapka z białego pieczywa, z plasterkiem wędliny, sałatą i STARTĄ MARCHEWKĄ. To jest ukraiński sandwich na wypasie czy coś, co ma
być zdrowe i pożywne? Właściwie dziwne połączenia nie powinny mnie dziwić, dwa miesiące patrzyłam na Greków zagryzających frytki i ziemniaki chlebem. Bon appetit!

Kiev, Kiev... Gorąco, palarnia ma szybki nie do sufitu więc wszystko i tak wychodzi na zewnątrz (ale wydzielone miejsce jest!), dziewczyny kimają u mego boku, sporo tu Hindusów w intensywnie fioletowych turbanach. Czy te kolory coś znaczą?

Za 3h lot do New Delhi!

Na zdjęciu turban (jeden z wielu). Dalej siedzi bardziej siwy pan w ciemno fioletowym nakryciu głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz