poniedziałek, 30 lipca 2012

"Halo, halo, ee?"

Peep Peep Don't Sleep

If Married Divorce Speed

Don't Be Silly In The Hilly

Life Is Short Don't Make It Shorten

- takie znaki towarzyszyły nam podczas szalonej drogi z szalonym driverem taksą do Śrinagaru.
O 4:30 wylądowałyśmy w Jammu, prosto z dworca autobusowego, po wynegocjowaniu stawki, razem z dwójką Hiszpanów (doktorem fizyki Hesusem i jego "przyjaciółką" Marią) wsiadłyśmy do białego wozu by (na oko) spędzić 11 godzin na podróżowaniu górskimi serpentynami.
Szalona jazda z wyprzedzaniem na czwartego zmroziła nam lekko krew w żyłach, zwłaszcza gdy mijałyśmy gapiów przy miejscu, gdzie podobno samochód spadł do wąwozu.
Spokojnie, Rodzice i Rodzeństwo - nic nam nie jest.

Kierowca był krejzi, wielofunkcyjny, co chwilę odbierający telefony od dziewczyny (8 lat młodszej, a są ze sobą 5 lat - ona to dwudziestka, on lat 28; chce się z nią ożenić, ale ona mówi "nie", nie wiadomo dlaczego - pragnie poznać jego rodziców. Po zdaniu "my heart is hurting" zrobiło mnie się go żal) ale prowadził pewnie - jeździ tą trasą już 3 lata.

Jedynym problemem jest to, że w Dżammu i Kaszmirze należy włączyć roaming (lolek, to są ciągle Indie!) i nie możemy się przez to skontaktować z Kasią, która jedzie do nas z Delhi. Ostatnia nadzieja w punkcie kontroli obcokrajowców, który spisuje dane odwiedzających Kaszmir - pan z budki ma zadzwonić do naszego landlorda, gdy ktoś z Polski, płci żeńskiej, wjedzie do tego stanu.
Idziemy też profilaktycznie napisać do Kasi maila.

Oby udało się nam znaleźć!

Kaszmir rzeczywiście jest zielony, pola ryżu przecudownie falowały przed naszymi oczami pod wpływem powiewów wiatru, takie intensywnie green, soczyste, jak młoda trawa. Sporo tu drzew, rzeka, jezioro na którym mieszkamy w houseboat (łodzio-domu) - pokój w drewnie, do tego wspólne pomieszczenia do chill outowania, "weranda" z widokiem na wodę i luźny właściciel, którego stać na wynajmowanie mieszkania w Szwajcarii za 1200 € miesięcznie.
Czujemy się trochę jak na Mazurach, a podróż łódko-rikszą (śikharą) rozmiękczyła nasze serca wspomnieniem spływu.

Kaszmir podobno słynie z zielonego, if u know what i mean.

***

Ufff. Kasia jest z nami, a dziewczyny jadły mięso i rybę na obiad, więc są szczęśliwe.

Wiwat, Kaszmir!

Kaszmirskie widoki.
Zielono, rzeka - raj na Ziemi.
Szopa z fish and chips - szczęśliwa, bo na obiad jest też mięso.
Ja, Hesus, nasz kierowca, który rzucał gromy w odbiciu lusterka, Małgo, Maria, Szopa i kawałek pana obsługującego wodną taksówkę.
Szopa leje sobie czarną herbatę.
Jezioro Dal i houseboat na nim.
"Droga Małgorzato, czy reflektujesz na mleczko do herbaty?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz