piątek, 20 lipca 2012

Jedzie pociąg z daleka...

Za namową dziewczyn opiszę trochę Hindusów i ich zwyczaje, zwłaszcza że jest godzina 20:13, jedziemy nocnym pociągiem, a koniec podróży dopiero za 13 godzin. Pociąg klasy trzeciej a/c (z klimą), czyli najniższy możliwy klimatyzowany. Przedział generalnie 9 osobowy, z tym że korytarz i firana oddziela 3 osoby od 6. Są tu kuszetki: dolna, środkowa, górna - środkowa składana tak, że na dolnej siedzi się jak na normalnym siedzeniu. Każdy ma poduszkę, koc i świeżą pościel. Za dodatkową oplatą posiłki, napoje. Po pociągu krąży strażnik z długą strzelbą, który obcokrajowcom pokazuje kartkę z wypisanymi zaleceniami w kwestii bezpieczeństwa: nie dawaj obcym paszportu, nie bierz od obcych panów cukierków ;)

Dosiadło się do nas trzech Hindusów w naszym wieku (na oko) i ich bezproblemowe opieranie się o siebie, trzymanie za ręce stało się inspiracją dla tej notki.
Mężczyznom tutaj daleko do homofobii. Nie boją się bezpośredniego kontaktu ze sobą i często-gęsto widujemy dwóch młodych facetów radośnie przemierzających ulicę trzymając się za ręce. Uważamy to za urocze. Polscy chłopcy mogliby brać przykład!
Niestety, to chyba koniec zalet.

Hindus, nawet jeśli kosz ma w zasięgu ręki, wszystko rzuci pod siebie. Ulice toną w śmieciach, nikt się niczym nie przejmuje i nawet nie udaje, że się stara, nawet się nie kryje. Nie wiem, jak możnaby było oczyścić Indie, nawet chyba nie ma sensu zaczynać.

Żaden facet nie odczuwa dyskomfortu przy oddawaniu moczu na ulicy - tam, gdzie się zechce, tam można.
Papieru nie uświadczyłyśmy nigdzie, ale to naprawdę najmniejszy mankament Indii.

Ciekawe są też stroje, jakie tu noszą. Oczywiście, sporo tu europejskiego dizajnu: dżinsy, t-shirty, koszule. Większość średniaków (na taką "klasę" ich oceniam) nosi ciuchy, które mnie osobiście kojarzą się z głębokim PRL-em: poliester, błyszczące, sztuczne koszule, szorstkie, brązowe lub szare spodnie od garniaka.
Kobiety - po europejsku lub w sari, przeróżnej jakości: od sztucznych materiałów do pięknych zdobień.

Motoriksza i roweroriksza przewiezie wszystko - tyle osób, ile się upcha, tyle bagażu, ile się wciśnie.
Hindus da sobie ze wszystkim radę!

Ciekawy jest też styl wożenia kobiet na motorze: siedzą z tyłu grzecznie, nóżki z boku, jak na koniu.

Jedzenie na straganach obsiadają muchy, to jednak nikogo nie odstrasza, wręcz przeciwnie - ceny kuszą.

Sporo tu "wodopojów dla ludzi", kraników, wprost z których gasi się pragnienie, obmywa twarz i nabiera wody do butelki na potem.

Modne są stragany ze świeżo wyciskanym sokiem z limonek lub z bambusa - szklanki są wielokrotnego użytku, niemyte.

Wszędzie, gdzie byłyśmy, nawet na chwilę: w sklepie, w informacji turystycznej, na dworcu, w jakejś agencji, punkcie usługowym, od razu proszone jesteśmy o umiejscowienie naszych pup na czymś do siedzenia i często-gęsto proponują nam coś do picia.

A pije się tu w malutkich szklaneczkach, nieco większych niż kielonek od wódki, a mniejszych niż nasze literatki, czaj czyli herbatę z mlekiem i cukrem - bardzo, bardzo słodką.

Ciekawi nas zwyczaj żucia jakichś ziół, które wsypuje się do ust z małej, foliowej saszetki, przeżuwa i moczy długo w buzi, a potem wypluwa (oczywiście gdziekolwiek, stąd w muzeach, w metrze, na dworcu pełno jest tabliczek mówiących: plucie jest zabronione i grozi grzywną).

Sam spacer po ulicy umożliwia pełen wgląd w życie Hindusa: oni żyją na ulicy, sporo czynności na niej wykonują (np. riksze czy rowery naprawiane są tuż przy krawężniku), ich domy są otwarte: jedna mała izba, półki zawalone rzeczami.

Ceny dla nas są wszędzie wyższe: wejściówki, więcej płacimy za rikszę, za taksi, za pokój, a nawet chcą nas orżnąć na owocach ze straganu. Biały ma tu ciężko.


Kobry tańczą w rytm dżwięków z fujarki - zdjęcie z ukrycia, stąd palec. Za każde zauważone pstryknięcie domagano się $.
Rikszarz.
Motoriksze. Wiele jest też rowerorikszy oraz rikszy napędzanych siłą rąk, które prowadzą osoby niepełnosprawne.
Po 8 godzinach na ulicy.
Ozdobione auto - czyżby ślub?
Mało obłożony motor.
LEP w Indiach się pasie, Wojtek - nie jesteś sam! Przeczytałyśmy 3 choroby!
Ulica.
Traktor dla Czarnego - ciekawe, ile tutaj kosztuje?
Hindus sam przewiezie wszystko! Dzisiaj mijał nas jeden z lodówką i pralką na pace, na rowerze - nówki sztuki, jeszcze w kartonach.
Z rączki, dla rozentuzjazmowanego Czytelnika Wojtka, który wzruszył nas wiadomością dla Redakcji, dziękujemy! Życzymy wytrwałości w przewracaniu kartek.
Przykład ręcznie malowanej ciężarówki.
Nie mam pojęcia, po co komu stare opony, pewnie wyłożą nimi dach.
Komentarz Małgo: "Szopa, wyglądasz tutaj jak wyłowiona z Gangesu".
Krowa ze sznurkiem w nosie. Uwaga! Nie bawi nas to, mówimy stanowcze "NIE!" znęcaniu się nad zwierzętami.
Nie jesteśmy w stanie przejeść trzech dań, postanowiłyśmy zamawiać dwa; tym razem ja nie dostałam nic.
Małgo z dosą,
Wielbłąd w środku miasta.
Wiewiórka dla Ninu.
Coś na kształt omletu.
Kolejny wielbłąd z bliska.

1 komentarz:

  1. to co żują to betel;) pozdrawiam i samych cudowności!!! M.D.

    OdpowiedzUsuń